Skip to main content

Ostatni akapit Redaktora (Stanisław Sroczyński 1936–2019)

Opublikowano: 27.12.2019

Na zdjęciu Stanisław Sroczyński.Charakterystyczny ciepły tembr głosu, staranna piękna wymowa, przyjazny uśmiech, rozbrajająca serdeczność, wyrozumiałość i sprawiedliwość, wysublimowane poczucie humoru, ale przede wszystkim, jak wydawać by się mogło, niespożyta energia i chęć działania. Te wszystkie cechy, których jeszcze wiele można by wymieniać, w Wigilię Bożego Narodzenia Stanisław Sroczyński zabrał ze sobą do sfery wspomnień i wdzięcznej pamięci, do której przeniósł się na wieczną wartę.

Do tego lepszego ze światów przeniósł się Człowiek, który całym swoim życiem absolutnie zasłużył na wdzięczną pamięć kilku pokoleń koninian. Imprezy choinkowe w Klubie „Hutnik”, któremu szefował przez wiele lat, nie mogły odbyć się bez niego, a dzieciaki z taką samą niecierpliwością co na Mikołaja czekały na Stanisława Sroczyńskiego, który niczym najprawdziwszy mistrz konferansjerki wprowadzał niezapomnianą świąteczną atmosferę. Kontakt z dziećmi nawiązywał w mgnieniu oka można by więc rzec, że kiedy mówił i budował napięcie, to dzieci i młodzież, wsłuchane w jego głos, zapominały na chwilę o mającym przyjść Mikołaju, chłonąc jego opowieść.

Taki był również jako pedagog w szkole. Kiedy wykładał, czy to fizykę i chemię, bo tych przedmiotów zdarzyło się Mu uczyć w Szkole Podstawowej nr 2 w Koninie, czy przysposobienia obronnego w Pierwszym Liceum Ogólnlokształcącym w Koninie, można było odnieść wrażenie, że gdyby nawet czytał instrukcję obsługi kuchenki gazowej, słuchano by Stanisława z takim samym zainteresowaniem.

W pamięci wielu pozostaną wspomnienia z pomiarów obwodu głowy i przymiarki maski gazowej. Niby nic, żadna frajda dla roczników wychowanych w czasach pokoju, ktoś powiedziałby, że kwestia zupełnie nieciekawa. Nic bardziej mylnego. Stanisław swoim głosem opowiadał o tym tak, jak Krystyna Czubówna opowiada o zwyczajach godowych najpiękniejszych rajskich ptaków. Dar pięknego mówienia, dar do snucia opowieści i przekazywania w ten sposób wiedzy miał niespotykany. A dar ten również zabrał ze sobą.

Jego niezaspokojona potrzeba działania i tworzenia, którą napędzała miłość do Konina, powodowała, że Stanisław Sroczyński włączał się w nieskończony szereg działań i inicjatyw, wiele samemu rozpoczynając. Od początku istnienia konkursu poetyckiego Milowego Słupa był jego sekretarzem, był również wieloletnim wiceprezesem i prezesem Towarzystwa Przyjaciół Konina, a także inicjatorem i przez lata redaktorem prowadzącym Koniniana, dodatku do Przeglądu Konińskiego, redagowanego przez Towarzystwo Przyjaciół Konina (TPK) właśnie.

Człowiek ogromnej serdeczności i wyrozumiałości, zawsze chętny do udzielenia pomocy, zawsze z dobrą radą i wyłącznie konstruktywną krytyką. Każdy z piszących do periodyku mógł liczyć na pomoc Redaktora, na jego wyważone i trafne uwagi. Piszący mógł liczyć na to, że dzięki tym uwagom jego warsztat pisarski wyłącznie zyska.

Stanisław Sroczyński, działacz, społecznik, przyjaciel i miłośnik Konina, serdeczny przyjaciel Miejskiej Biblioteki Publicznej w Koninie, przyjaciel… wszystkich. Przeżył osiemdziesiąt trzy ziemskie lata, aby po tym niezwykle aktywnym i owocnym czasie przejść do sfery, z której o wiele łatwiej będzie mu trzymać życzliwą pieczę nad nami i słać przyjacielski uśmiech, aby dzieła, których był twórcą, inicjatorem i współinicjatorem mogły trwać. Ma się nieodparte wrażenie, że gdyby w tej chwili miał powiedzieć cokolwiek do nas sparafrazowałby wiersz Mary Elizabeth Frye i rzekłby:

Nie stój nad mym grobem i nie roń łez,
Nie ma mnie tam, nie zasnąłem też.
Jestem tysiącem wiatrów dmących,
Jestem diamentowym błyskiem śniegu lśniącym,
Jestem skoszonego zboża światłem promiennym,
Jestem przyjemnym deszczem jesiennym.
Kiedy tyś w porannej ciszy zbudzony,
Jestem ruchem — szybkim, wznoszonym
Ptaków cichych w locie krążących,
Jestem łagodnym gwiazd blaskiem nocnym.
Jestem w pączkach w trakcie kwitnienia,
Jestem w pokoju, w którym szukasz wytchnienia,
Jestem w ptaków świergocie,
Jestem w każdym pięknym przedmiocie.
Nie stój nad mym grobem i nie roń łez,
Nie ma mnie tam, nie zasnąłem też.
Nie stój nad mym grobem i nie płacz na darmo,
Nie ma mnie tam — Ja nie umarłem.