Skip to main content

Anna German - niezwykłe życie, niezwykłe piosenki

Opublikowano: 21.11.2018

W ciemny, piątkowy wieczór, 16 listopada, Filia Chorzeń odbyła sentymentalną podróż do czasów, w których, by zabłysnąć na estradzie, trzeba było mieć ogromny talent i nie mniejszą charyzmę.

Wraz z naszymi gośćmi przenieśliśmy się do komunistycznej Rosji, na światowe sceny i do naszego polskiego artystycznego świata by poznać znakomitą, pełną wrażliwości postać, wielką osobowość artystyczną. Wracamy do niej i jej piosenek z sentymentem. Przez tę niezwykłą podróż poprowadziła nas młodzież gimnazjalna pod przewodnictwem wychowawczyni, Pani Sylwii Jakubowicz.

Anna German, gwiazda piosenki, której imieniem nazwano asteroidę. Annagerman krąży wokół słońca gdzieś między Marsem a Jowiszem. Nie ma jej z nami już trzydzieści sześć lat. Ale na szczęście pozostał głos, niepowtarzalny, nieziemski. Bo Anna była zjawiskiem muzycznym, wielką gwiazdą polskiej piosenki lat sześćdziesiątych, magią, którą można było usłyszeć i zapadać się w jej brzmieniu.

Urodzona w Uzbekistanie, uwielbiana w Rosji, ceniona we Włoszech, Japonii, Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach. W Polsce również, przypomniał nam o niej serial, który bił rekordy popularności.

Dzieciństwo Ani nie było usłane różami. Jako dziewczynka mieszkała w Rosji Radzieckiej. Gdy miała roczek, niemal umarła na paratyfus, lekarz wyleczył ją naparem z granatowca. Mając dwa lata NKWD aresztowało i zabiło jej ojca. Powodem było jego polskie pochodzenie. Gdy miała cztery latka, na szkarlatynę zmarł jej brat. Z mamą i ukochaną babcią trafiły na zesłanie. Mieszkały w ziemiance, poznały głód, chłód i biedę. Gdy wreszcie miały możliwość wyrwania się z komunistycznego kraju, zamieszkały we Wrocławiu, w Polsce. Wówczas wszystko się odmieniło. Ania szybko nauczyła się polskiego. Była skromna, pracowita i uduchowiona. Zupełnie jak babcia. I chciała zostać artystką. Pomimo, że siłą rozsądku zrobiła dyplom z geologii, to artystka właśnie, którą była sercem, wygrała z przyziemnością.

Za namową przyjaciółki poszła do Estrady Wrocławskiej, ówczesnej agencji artystycznej. Spodobała się. Zaczęła śpiewać, a kto usłyszał jej niebiański głos, musiał ulec jego czarowi. Takie były początki jej światowej kariery. Coraz więcej piosenek, coraz więcej koncertów. Wreszcie wyjazdy na światowe sceny. Bo świat ją pokochał. Los chciał jednak tę skromną i utalentowaną dziewczynę boleśnie doświadczyć. Poważny w skutkach wypadek samochodowy unieruchomił Annę na długie lata. Pomoc niezastąpionego Zbyszka umożliwiła jej powrót do zdrowia, do żywych. Podczas choroby wiele rozmyślała, coś się w niej przemieniło. Zaczęła komponować i, jako że nie znała nut, nagrywać własne melodie na magnetofon kasetowy. W tym czasie już miała wiele koncertów. Rosja (ZSRR), w której tyle wycierpiała, przyjęła ją z otwartymi rękami. Rozkochała w sobie tamtejszą publiczność. Nigdzie na świecie nie słuchano jej z tak nabożną czcią.

W połowie lat siedemdziesiątych wykryto u niej raka. Długo walczyła z chorobą, poddała się dopiero w 1980 roku. Wróciła do wiary babci, ochrzciła się. Zmarła w sierpniu w 1982 roku.

Anna German pozostała w pamięci i nagraniach.

W Moskwie doczekała się złotej gwiazdy w chodniku przed salą koncertową Rosja. W Polsce wiele ulic nazwano jej imieniem. Poeta Jerzy Ficowski mówił o niej tak:

Była dużym dzieckiem. Niezwykle dobra, szlachetna, życzliwa ludziom i światu, a jednocześnie dziecięco bezbronna. Nie miała w sobie nic z agresji. Była jakby wygnańcem z chórów anielskich skazanym na trudny człowieczy los.